-Słucham? –zapytałam zaspanym głosem
-Hej Julia, z tej strony Tom!
-O hej Tom. –odpowiedziałam zaskoczona podnosząc
się i siadając na krawędzi łóżka. Pewna, że za chwilę usłyszę, że za pół
godziny chce mnie widzieć w kawiarni.
-Możesz zostać dziś w domu i zrobić sobie dzień
wolny. Stella jest już w pracy, a ostatnio nie ma zbyt dużo klientów, więc powiedziała,
że bez problemu da sobie radę sama z Kate.
-Naprawdę Tom ? –spytałam uradowana tą nowiną.
-Tak, tak, ale jutro widzę Cię w pracy na
dziewiątą.
-Oczywiście, masz to jak w banku. Dzięki za ten wolny dzień.
-Nie ma za co. Miłego dnia, więc do jutra.
-Do jutra! –odpowiedziałam i chwilę później
słyszałam w słuchawce już tylko długi ciągnący się sygnał.
Uśmiechnięta od ucha do ucha włożyłam swoje
ulubione ciepłe, niebieskie kapcie i podeszłam do okna, aby odsłonić zasłony. W Londynie mieliśmy końcówkę listopada, więc jakim ogromnym
zaskoczeniem było dla mnie zobaczyć, za szybą małe płatki śniegu, które
delikatnie spadały na ruchliwą ulicę. Spojrzałam trochę dalej, Hyde Park
wyglądał przepięknie. Lekko ośnieżony, pełen ludzi. Uśmiechnęłam się do siebie
i postanowiłam, że wybiorę się dziś na spacer. Pościeliłam łóżko i włączyłam
telewizor. Akurat na TLO leciał mój ulubiony program o gotowaniu. Robiąc śniadanie i krzątając się na spokojnie po kuchni, obserwowałam jak Gordon
przyrządzał pyszne dania z kurczaka. Właśnie kiedy robiłam krok do tyłu, aby
położyć pustą butelkę po mleku na kuchennym parapecie, przy moich nogach
pojawił się Margallo. Wyjęłam z lodówki pełen kartonik pysznego, zimnego mleka
i wlałam mu do miseczki. Zamruczał głośno i ocierając się o mnie ruszył do
miejsca, gdzie zawsze je swoje posiłki. Popijając sok pomarańczowy i jedząc
owsiankę oglądałam poranny program śniadaniowy na BBC1. Posłuchałam ciekawych
porad na temat sprzątania domu, wysłuchałam kilku interesujących wywiadów i dowiedziałam
się najnowszych wiadomości o gwiazdach show biznesu. Czy wiedzieliście Drodzy
Czytelnicy, że Kim rozwiodła się ze swoim długoletnim partnerem i spotyka się z
piętnaście lat młodszym facetem od siebie? To naprawdę szalenie ważny news!!
Jakby nie było ciekawszych. Tak, pisząc to trochę się zbulwersowałam. Macie
rację.Oglądając telewizję straciłam poczucie czasu. Gdy
program skończył się, spojrzałam na zegarek. Moim oczom ukazała się godzina 14.
Wzięłam gorącą kąpiel, Margallo leżał na płytkach w łazience, obok wanny i
cichutko pochrapywał. Następnie pomalowałam się, podkreślając tego dnia trochę
bardziej oko. Ubrałam na siebie swoje ulubione dżinsy, ciepłą bluzę i dwie pary
kolorowych pluszowych skarpetek, idealnych na taką pogodę. Gdy wychodziłam z
domu Margallo siedział na parapecie i podziwiał chyba ośnieżony Hyde Park, do
którego zmierzałam tego dnia. Przechodząc na drugą stronę ulicy ostrożnie
spojrzałam w lewo, prawo i jeszcze raz w lewo. Od wypadku Eleanor kilka lat
temu, jestem o wiele bardziej ostrożniejszą osobą. Staram się nie wracać do
tamtych dni, ale zawsze kiedy przechodzę przez tą ulicę mam przed oczami
zdarzenia sprzed lat.Potrząsając głową to w jedną, to w drugą stronę , próbowałam pozbyć się
niemiłych wspomnień. Ruszyłam dalej, kupując w piekarni po drodze pyszne pączki
z malinowym dżemem. Spacerując uliczkami Hyde Parku i zajadając smakołyki,
relaksowałam się i odpoczywałam mentalnie od natłoku pracy i zdarzeń, które w
ostatnim czasie się wydarzyły. Patrząc z perspektywy czasu. Tych kilku tygodni,
w których spotkałam kilka razy Naill’a, kiedy przyjechała moja mama, gdy w
kawiarni układało się wszystko po naszej myśli, mogłabym stwierdzić, że jestem
naprawdę szczęśliwa i nie potrzebuję już niczego więcej. Jednak kim jest
człowiek bez marzeń ?Obserwowałam przyrodę, liście praktycznie
zniknęły z drzew. Ptaki teraz już tylko gdzieniegdzie pogwizdywały cichutko.
Hałas jaki stwarzały małe dzieci biegające po ośnieżonej trawie, lub grające w
piłkę na śniegu, wnosił teraz w to miejsce wiele pozytywnej energii. Gdy szłam uliczką i pisałam sms do
Stelli, w którym dziękowałam jej, za to, że mogłam dziś spędzić taki przyjemny
dzień, ktoś wpadł na mnie niespodziewanie. Wytrącając przy tym mój telefon z
rąk, który spadł na ziemię.
-Hej uważaj jak chodzisz! –krzyknęłam głośno nie
spoglądając w stronę przechodnia, a podnosząc telefon, któremu na szczęście nic
się nie stało.
-Julia! Przepraszam, naprawdę Cię nie widziałem.
Przepraszam najmocniej. –odpowiedział z zaskoczeniem i zarazem smutkiem mój
rozmówca.
-Niall! Co Ty tu robisz? –spytałam również mocno
zaskoczona. W pierwszej chwili nie poznałam go. Miał na sobie puchową czarną
kurtkę, czapkę, a na nosie ciemne okulary.
-Wybrałem się na spacer. Żal nie skorzystać z
takiego ładnego, ale zimnego dnia. Relaksuję się przed koncertem, który gramy
za dwa dni. A ty co tu robisz?
-Spacer, pączki. –uśmiechnęłam się pod nosem,
pokazując woreczek z ostatnim ciastkiem.
-Haa smacznego! Wybierałem się właśnie do Coffe
Heaven. Myślałem, że Cię tam spotkam. A tu proszę miła niespodzianka. –
uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Dziś niespodziewanie dostałam dzień wolny, więc
korzystam jak mogę. Może chcesz pączka? –spytałam, podając mu woreczek.
-A z chęcią. Coś słodkiego przed obiadkiem w sam
raz. Dzięki. Gdzie teraz idziesz?
-W sumie to przed siebie. Myślałam, żeby zjeść
coś na mieście.
-Mogę Ci potowarzyszyć ? I tak wybierałem się do
Ciebie. –spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się.
-A masz sporo czasu ?
-Jasne, całe popołudnie dla Ciebie.
-To chodźmy, za Hyde Park’iem jest miła,
spokojna, nieoblegana przez paparazzi restauracja.- odpowiedziałam radośnie.
- Prowadź.
-Czemu się ze mnie śmiejesz? –spytał
-Nie śmieję, uśmiecham. A to różnica. Poza tym
wyglądasz teraz jak Louis umorusany śmietaną. –uśmiechnęłam się. – Chodź tu. – pochyliłam
się nad stołem chwytając za serwetkę i wycierając jego usta.
-Dzięki.. Już myślałem, że śmiejesz się ze mnie i
zaraz sobie pójdziesz. Zostawiając mnie tutaj. –odpowiedział spoglądając mi w
oczy.
-Nie, nie przysięgam, że nie śmieję się z Ciebie, ale już siódma, muszę wracać do domu. Margallo na pewno jest głodny. – odpowiedziałam, zerkając na zegarek wiszący
nad barem restauracji.
-Margallo ?
-To mój kot. -odpowiedziałam radośnie.
-Rozumiem. Margallo na pewno tęskni już za Tobą. Odprowadzę Cię. Idziemy przecież w tę samą
stronę. Pójdę tylko zapłacić.
-Czekaj idę z Tobą. –odpowiedziałam i poderwałam
się z wygodnego krzesła.
Zapłaciliśmy za pyszny obiad, deser i ruszyliśmy
w stronę mojego mieszkania. Niall odprowadził mnie pod same drzwi, tłumacząc
się tym, że chce być pewny, że bezpiecznie trafiłam do domu. Podziękowałam mu
za przemiły wieczór i wspomniałam o piosence, którą pisał kilka dni temu w
Coffe Heaven. Obiecał, że niedługo ją usłyszę. Pożegnaliśmy się i wróciłam do
swojego mieszkania. Szczęśliwa omijałam co drugi schodek wbiegając na trzecie piętro, gdzie mieściły się moje drzwi. Już dawno nie spędziłam tak
fantastycznego dnia. Margallo spał twardo na kanapie i nawet się nie
przebudził, gdy przez przypadek zrzuciłam książki z gablotki w przedpokoju.
Uśmiechnięta od ucha do ucha, włączyłam sportowy kanał z ćwiczeniami i
podśpiewując pod nosem zabrałam się za spalanie pączków, spaghetti carbonara i
szarlotki z lodami. Następnie wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic i właśnie
kiedy wychodziłam z łazienki, przebrana w swoją ulubioną niebieską piżamę
usłyszałam domofon. Zdzwiona podniosłam słuchawkę.
-Słucham?
-Czy pod tym numerem mieszka Pani Julia?
-Tak to ja, coś się stało?
-Czy może mi Pani otworzyć? Mam dla Pani
przesyłkę.
-O tej porze? Tak oczywiście. Już otwieram. –nacisnęłam
przycisk i zdzwiona czekałam pod drzwiami. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi
prędko je otworzyłam.
-To dla Pani, proszę tu podpisać. – zaskoczona,
zdziwiona podpisałam odebranie ‘przesyłki’ i wróciłam do domu z bukietem
żółtych tulipanów. Gdzieś pomiędzy jednym a drugim kwiatem znalazłam małą karteczkę,
którą szybko otworzyłam. Czytają ją, poczułam jak moje nogi delikatnie się
uginają.
„Dziękuję
za wspaniałe popołudnie. Dobranoc Julio”
________________________________________________________________________________
________________________________________________________________________________